Nie licząc kłopotów z uszkodzoną nawigacją wszystko odbywa się zgodnie z planem. VanVan nawija na koła kolejne kilometry i wraz z podróżniczką odwiedza najbardziej zaskakujące miejsca. Po drodze był deszcz, kawałki skał na jezdni, modlitwy, a czasem jazda w tempie 10 km/h.
Weronika Kwapisz: Ile to już kilometrów za mną?! 12.000!!! A przecież to jeszcze nie koniec mojej przygody. Po tylu wspaniałych widokach, boskich trasach motocyklowych często myślę, że już nic mnie nie zaskoczy, a jednak wyprawa z dnia na dzień przybiera nowych kolorów. W Hiszpanii dowiedziałam się, że moja nawigacja wcale nie jest wstrząsoodporna, bo po upadku na ziemię z wysokości 30 centymetrów pękł ekran. Niestety prócz wyświetlania powitalnego loga nie mogłam z tym urządzeniem zrobić nic innego, jak schować je do kufra. W sumie sama się o to prosiłam, bo setki razy groziłam nawigacji, że wrzucę ją do przepaści albo jakiegoś wodospadu, kiedy znienacka się wyłączała.
W Pirenejach złapała mnie mgła na szczycie góry, a że droga zjazdowa wyglądała, jak wąziuteńka ścieżka bez barierek za to z setką agrafek. Zjeżdżając 10km/h modliłam się... Co rusz mrużąc oczy, gdyż musiałam jechać z otwartym kaskiem, aby cokolwiek widzieć, przez co woda wlewała mi się do środka. I tak na jednym z zakrętów napotkałam skuloną, zziębniętą parę Niemców, którzy wraz ze swoimi motocyklami postanowili poczekać, aż warunki się zmienią. Stojąc tak wspominaliśmy wszystkie ciepłe miejsca, które dotychczas odwiedziliśmy i w głębi duszy zastanawialiśmy się, co nas do cholery podkusiło, aby wybrać tą trasę?!
Kolejny dzień obfitował wcale w nie mniejsze atrakcje. Do pokonania miałam 400 km, co przy wyborze tras lokalnych jest całkiem sporą odległością, a że co rusz trafiałam na zamknięte drogi mój dystans się wydłużał i wydłużał. W pewnym momencie, gdy już się powoli ściemniało trafiłam na kolejną drogę, którą na mapie wyglądała, jak prosta nitka, a okazała się obfitą w serpentyny trasą. Co rusz mijałam rozrzucone kamienie na drodze, kawałki skał… Nagle przed sobą zobaczyłam wielką przepaść w miejscu, gdzie powinien być asfalt. Na całe szczęście ktoś przytomnie wysypał hałdę żwiru, dzięki czemu wyhamowałam w porę. Musiałam wracać pod górę kilkanaście kilometrów - byłam wściekła i wykończona. Nie było mowy, abym tego dnia dotarła do celu. Na całe szczęście, ani na chwilę nie buntował się VanVan. Ten motocykl dzielnie i z dużą dozą wyrozumiałości znosi moje humory i wybory takich, a nie innych tras. Za co cholernie jestem mu wdzięczna.
Zachęcamy do śledzenia Suzuki na Facebooku oraz strony internetowej Weroniki Kwapisz. Tam znajdziecie bieżące doniesienia i informacje z wyprawy.
Profil FB: facebook.com/SuzukiPolska
Strona www: ridingacross.com
Test na liczącym ponad 3,7 km katalońskim torze Alcarràs Speed Circuit podyktowany był chęcią sprawdzenia sportowych opon Metzeler Racetec TD Slick na pełnowymiarowym torze służącym m.in. wyścigom motocyklowym organizowanym przez Międzynarodową Federację Motocyklową FIM.
Dowiedz się więcejCykl pokazów z premierami najnowszych motocykli Suzuki DRZ-4S i DRZ-4SM potrwa jeszcze do początku kwietnia.
Dowiedz się więcejGala boksu Suzuki Boxing Night 34 w Mielcu była okazją do skonfrontowania naszych pięściarzy z reprezentantami Niemiec. W sześciu pojedynkach lepsi okazali się reprezentanci Polski: Nikola Prymaczenko, Paweł Brach, Bartłomiej Rośkowicz, Michał Jarliński, Jakub Straszewski i Wiktor Bartnik. W trzech pozostałych walkach Nikola Pawlik, Cezary Znamiec i Radosław Kawczak musieli uznać wyższość pięściarzy z Niemiec.
Dowiedz się więcejChoć do światowej premiery pierwszego elektrycznego samochodu Suzuki zostało jeszcze kilka miesięcy, to e VITARA już zyskała uznanie w oczach czytelników Auto Świata, biorących udział w prestiżowym plebiscycie Moto Awards 2024.
Dowiedz się więcej